Maraton w Madrycie był pierwszym maratonem w 2023 roku. Byliśmy w samym mieście już rok wcześniej, ale zupełnie zapomniałem, że Madryt z płasko położonym miastem ma niewiele wspólnego 🙂
Stolica Hiszpanii jest położona na Wyżynie Kastylijskiej. Samo miasto znajduje się na wysokości ponad 600 metrów n.p.m. W zasadzie w Madrycie idzie się cały czas albo w górę albo w dół, ale o tym przypomniałem sobie dopiero w dniu startu.
Przylot do Hiszpanii
Do Madrytu przylecieliśmy już w piątek. Dojazd na lotnisko do Warszawy, długi, prawie 4 – godzinny lot. Dojazd do hotelu i praktycznie dotarliśmy na wieczór. Dopiero w sobotę po śniadaniu ruszyliśmy po pakiet startowy. Zrobiliśmy ładny dopołudniowy spacer, narobiłem trochę kroków, ale nauczony doświadczyłem postanowiłem zbastować po południu. Odprowadziłem dziewczyny do parku rozrywki Parque Atracciones i sam metrem wróciłem do hotelu. Akurat trwała kolejka żużlowa, a po południu piękne się wypogodziło po porannym deszczu. Można było na pełnym relaksie przejrzeć mecze korzystając z pięknej pogody na zewnątrz.
Większość wyjazdów na zagraniczne maratony wygląda zwykle tak, że spędzamy cały dzień na nogach stąd w dniu biegu nigdy nie ma takiej pełnej świeżości. Tym razem miało być inaczej 🙂
23.04.2023 – Dzień Maratonu
Na miejsce startu mieliśmy świetny, bezpośredni dojazd metrem. W miejscu depozytu byliśmy ze sporym zapasem czasowym. Zresztą bardzo dobrze – maraton w Madrycie to nie tylko królewski dystans, ale również półmaraton oraz bieg na 10 km. Maraton oraz półmaraton startują dodatkowo razem.
Samo przejście z miejsca depozytu na linię startu to jakieś… 2 kilometry. Fajnie rześko, a dodatkowo genialna muza. Maraton w Madrycie promuje się jako Rock’n’Roll Marathon, stąd przez cały dzień panowały tu genialne rytmy.
Sam start z szerokiej Paseo de la Castellana, stąd zaraz po chwili po prawej stronie pokazał się słynny stadion Realu Madryt – Santiago Bernabeu. Przez masę ludzi ciężko było początkowo wyprzedzać, biegnę trochę zygzakiem, ale przede wszystkim od samego startu czuję, że mam zaciągnięty lekko hamulec. Mimo odpoczynku w sobotnie popołudnie coś jest nie tak. Problem się rozwiązał na szczycie ronda, którym odbijaliśmy w inny kierunek. Po prostu przez morze ludzi człowiek nie miał perspektywy, a sam start i pierwsze kilometry to ciągły bieg pod lekką górkę 🙂 Od tego momentu dopiero poczułem, że żyję i przypomniałem sobie, że Madryt to nie ekstremalne, ale jednak ciągłe podbiegi i zbiegi. Narzekającym na podbiegi na Agrykoli w Warszawie radzę pojechać do Madrytu.
Trasa na jedne pętli po naprawdę najatrakcyjniejszych częściach miasta. Bardzo fajne zróżnicowanie, bo zarówno typowe miasto – samo centrum z Zamkiem Królewskim, ale również kupa kilometrów po niesamowitym Casa de Campo – ogromnym zielonym terenie, na którego terenie znajduje się m.in. ZOO czy wspomniany wcześniej Parque Atracciones.
Bieg odbywa się pod koniec kwietnia, stąd w ciągu dnia robi się już naprawdę ciepło. Dla mnie super, ale muszą wziąć to pod uwagę osoby, które źle znoszą biegi maratoński w temperaturach 20 stopni i więcej.
Brak szamki
Największy minus biegu – punkty odżywcze z wodą, izotonikami, ale w zasadzie bez owoców, żeli itd. W regulaminie tłumaczono się procedurami covidowymi, ale było to o tyle śmieszne, że w tamtym czasie mało kto już o pandemii pamiętał. Bodajże w jednym czy dwóch miejscach był jakiś pojedynczy stół z bananami.
Ja nie zabierałem ze sobą nic na bieg, a przeze mnie dziewczyny musiały na nogach pokonywać ciężkie kilometry, żeby podać mi kulki mocy i żel w okolicach 20 oraz 30 kilometra.
Wynik
Z racji wysokiej temperatury, asfaltowej, ale bardzo mało płaskiej trasy, skończyłem maraton w czasie 3h 16 minut 52 sekundy. Z racji warunków uważam to za bardzo dobry wynik. W klasyfikacji OPEN zająłem 783 miejsce na 7661 osób startujących w maratonie.